poniedziałek, 20 września 2010

"Według waszej wiary niech Wam się stanie!"

Ewangelia według św. Mateusza: "Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: "Wierzycie, że mogę to uczynić?" Oni odpowiedzieli Mu "Tak, Panie". Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: "Według waszej wiary niech Wam się stanie!". I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: "Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!""(Mt 9,28-30).

Człowiek nie potrzebuje tak naprawdę niczego, aby być szczęśliwym, jest w stanie sam się uzdrowić, wypełnić swój czas, ogrzać się i nakarmić, jest w stanie zrobić wszystko co tylko chce, jest tylko jeden warunek, musi zapanować nad swoją podświadomością, musi pokonać swój strach, lęk, obawy, niewiarę, musi pokonać siebie żeby uwolnić siebie. Największym zagrożeniem dla siebie jesteśmy my sami i nasza głowa, nasze myśli. Nasze pesymistyczne nastawienie, narzekanie, wymyślanie i pogoń za...no właśnie za czym? Za szczęściem, którego nigdy nie osiągniemy goniąc za nim w ten właśnie sposób. Nie tędy droga. Ale aby to zrozumieć, aby tego doświadczyć i aby się udało trzeba pokonać siebie. Jezus nie uleczył niewidomych, oni uleczyli się sami, wierząc, że on ich uleczy, a skoro tak, jak silną posiadali moc! Człowiek jest produktem skończonym, może żyć jak w przysłowiu: "goły i wesoły", ale z jakiegoś powody tego nie chcemy. Jak wiadomo "wiara czyni cuda", wiara w Boga czyni cuda, wiara w cuda czyni cuda, itd, a dlaczego nie wierzyć po prostu we własną moc? W to, że nie musimy naszej wiary przelewać na coś innego, aby to co chcemy mogło się wydarzyć? Chyba dlatego, że nie posiadamy tak silnej wiary jak potrzeba, zatruwamy własne umysły zwątpieniem, a następnie obwiniamy obiekt wiary za niespełnione prośby i oczekiwania. A wystarczyłoby uwierzyć w 100% i nie zachwiać się ani na chwilę, nie zwątpić, być pewnym...i gdyby tak się stało, oznaczałoby to, że jesteśmy samowystarczalni. Teraz mamy dwa wyjścia, albo się tym cieszymy, albo popadamy w panikę, bo to burzy wszystko to czym nas karmiono i w czym dorastaliśmy. Dlaczego jogini są szczęśliwi, choć niczego nie posiadają? Bo niczego nie posiadają! Są wolni od przyziemności, ich rozum tworzy ich rzeczywistość, są szczęśliwi bo to oni dowodzą w swoim życiu. Ale tylko nielicznym jest to dane. Jak wyzwolić świat od konsumpcjonizmu, wygodnego życia i pogoni za pieniądzem? Gdyby zniknęło wszystko, jedni spojrzeliby na siebie, na innych i na świat przez nowy pryzmat, ale pozostali umarliby z rozpaczy. Najważniejsze zatem jest samopoznanie, opanowanie i wiara we własną siłę, tylko jak długa droga prowadzi ku temu? Pewnie długa. A żeby ją w ogóle odnaleźć, trzeba odrzucić złość, chciwość, próżność i wiele innych cech, wtedy może wzrok się wyostrzy i uda się odnaleźć początek WŁAŚCIWEJ drogi.

3 komentarze:

Ada pisze...

Może człowiek i ma ogromny potencjał...a właściwie mózg. Nie bez powodu mówi się, że mózg ma nieograniczone możliwości...ale ten sam mózg je ogranicza. Myślę, że to jakiś system zabezpieczeń. Człowiek nie wykorzystuje swojego "maxa"z tego samego powodu dla, którego nie piłuje się silnika non stop na najwyższych obrotach...

Inna teoria jest taka, że to bzdura z tym potencjałem i mamy tylko marne procesorki w głowach, które działają na placebo, czy inne rzeczy...czyli ta wiara o której pisałaś.

A ja myślę, że człowiek jest niesamowicie ograniczony w swej nieograniczoności...i najpierw musi być w czymś ułomny, żeby mógł być niesamowity w czymś innym. Prosty rachunek, coś za coś...i nie można mieć wszystkiego :)

Ada pisze...

Napisz coś smrodzie!

Anonimowy pisze...

W pełni się zgadzam! Wszystko zależy od nas :)