sobota, 12 września 2009

Mój kot kupowałby pesto



Dziś znowu będzie o kocie. Cóż pewnie gdybym miała dziecko właśnie rozpływałabym się nad jego kolejnymi postępami i zamieszczała kolejne zdjęcia (choć mam nadzieję, że aż tak nie zachoruję). Nie wiem czy już wspominałam o kulinarnych zamiłowaniach mojej Liren. Otóż dzielnie asystuje przy wszelkiego rodzaju "aktywnościach" kuchennych. Gdy spożywamy posiłek, kot z uporem maniaka wpierdziela się na stół. Można ją zestawiać nawet 20 razy, ale niestety jej się nie nudzi, więc my znudzeni dajemy spokój. Wtedy kot siedzi. Na stole. Początkowo przy ścianie jak najdalej od talerzy, zawsze przy tym ziewając, jakby była niezmiernie znudzona. Potem każda nasza chwila nieuwagi powoduje niewidzialne przyciąganie kota w kierunku talerza. I od nowa zaczyna się zestawianie białego złodzieja na podłogę. Innym jej ulubionym zajęciem jest popijanie wody z garnka z obranymi ziemniakami...dziwadło. Kiedy ktoś zaczyna coś kroić na blacie kuchennym, Lira kładzie się na podłodze przy nogach i odstawia różne wygibasy -pewnie chce coś do jedzenia, ale po co te piruety?:) Oprócz tego jak na stworzenie z ogonem, ma oryginalne zachcianki. Z pośród tego co udało jej się do tej pory ukraść z talerza, było: pesto, chleb, brokuł, ciasto, lody i jogurt. Pomijam psie jedzenie.
Może nadmierny apetyt jest spowodowany swędzącymi zębami;)? Bo oprócz wciągania pokarmów, gryzie nieustannie co popadnie...ostatnio po takim zetknięciu z jej paszczą pozostał mi w ręku jej ząb, wypadają jej mleczaki i kot jest szczerbaty:). Śmiesznie to wygląda...
Niestety pomimo całego uroku białego futerkowca, R ciągle pozostaje niewzruszony i dalej twierdzi, że nie widzi zastosowania dla kota w domu;).


1 komentarz:

Ada pisze...

Bo koty nie mają zastosowania- chyba, że na muchy...

Mnie też swędzą zęby -.-" ale brokułów nie tknę.