piątek, 4 grudnia 2009

Reaktywacja

Tworzymy skorupę. Każdy to robi. Jedni mniej inni bardziej w zależności od potrzeb, a raczej w zależności od sytuacji w jakich nas stawia życie. Ja też stworzyłam pancerz, na prawie 2 lata zablokował swobodny przepływ mojego JA. Nie wiem jak to opisać... to tak, jakby część mnie się wyłączyła, pewne funkcje zostały zachowane, a inne zawieszone.
Wiedziałam, że czegoś mi brak, ale jest teraz tak wiele innych rzeczy, które piętrzą się na mojej głowie, że TAMTO zostało zepchnięte i zamknięte szczelnie na klucz, żeby nie wyszło i nie zapukało w niestosownym momencie.
Na dwa lata porzuciłam marzenia, wcisnęłam w czarny kąt i kazałam im milczeć, bo teraz nie czas...Oczywiście odbijały się jak czkawka co jakiś czas, aż umilkły na dobre. Zabiłam je?
Teraz coś się przełamało, powróciły, ale jakieś obce, inne...nie wywołują już tej samej euforii co jeszcze 2 lata temu, nie napełniają szczęściem, są wypłowiałe i pogniecione...
Nie pozwoliłam im się spełnić, ale nie powstały też żadne nowe...Widocznie wszystko musi dojść do głosu, bez względu na to czy chcemy czy nie. Próba przeskoczenia własnych potrzeb, marzeń, własnego wewnętrznego JA, nie prowadzi do niczego dobrego. Podświadomie pewnie każdy wie co jest dla niego najlepsze, a nawet jeśli to co się wydarza wydaje się nie być niczym dobrym to pewnie ma inne zadanie. Być może wzmocni nas to przy kolejnym starciu o ważne rzeczy.
Czas zawrócić, posprzątać i wyprostować to co nigdy nie powinno być pogniecione.

2 komentarze:

Ada pisze...

są marzenia które dojrzały do śmierci z rąk...ludzi niedojrzałych do życia. ;] Peryfraza :D

Pawel pisze...

Jeśli uwierzysz, że pogniecione da się wyprostować - wyprostujesz. Jeśli mimo wszystko się nie da - przynajmniej będziesz wiedziała, że zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy i marzenia przestaną odbijać się czkawką.