poniedziałek, 30 listopada 2009

Oh Carol...


Chciałabym mieć nieprzerwaną wenę, aby móc pisać w miarę regularnie, ale niestety życie to nie scenariusz filmowy. Warszawa dalej mnie dobija i wysysa...Szukam pracy i znaleźć jej nie mogę...widocznie nie jestem atrakcyjnym towarem na rynku, a życie płynie gdzieś obok...
Dziś w sklepie zoologicznym byłam świadkiem sceny, gdy dwie sprzedawczynie nakrzyczały na papugę o imieniu Karol (dobrze że to on, a nie ona bo bym jeszcze pomyślała, że to do mnie) "- Do cholery jasnej Karol zamknij się, bo wezmę parasolkę". Tak potraktowano biednego papuga, który od razu zamilkł. Nie wiem co oznaczała ta groźba, ale mam nadzieję, że nie straszą go parasolem, gdy tylko coś powie. Karol - to papuga żako, siedzi biedak w ciasnej klatce już chyba z dwa lata, cenę wywindowali sobie nieziemską dlatego nikt go nie chce kupić, a obok klatki wisi kartka "nie mówić do papugi". O tym sklepie zoologicznym już gdzieś wcześniej chyba pisałam, szkoda słów. Chciałam coś powiedzieć tym głupim babom, ale o czym rozmawiać z idiotą? Papudze tym nie pomogę. Eh...

Aby ten marny wpis nie był tylko marnym wpisem, podrasuję go kolorowymi linkami:):

Na poprawianie humoru , na imprezę, na nudny wieczór i do posłuchania (nie mogę znaleźć tego kawałka w całości nigdzie, ale choć fragment jest) John Porter - Faces and Waves.

2 komentarze:

Ada pisze...

Papuga żal...tamte baby podwiesiłabym kciukami pod sufitem- krowy.

A co do Wawy- poza brakiem dopływu świeżego powietrza można żyć. Albo nie...kurde wnerwia mnie bo z jednej strony jest super a z drugiej do dupy ;/

Anonimowy pisze...

you have a nice looking blog